www.przenosneplanetarium.pl

Morskie opowieści

Opowieść Radka Piora

Międzynarodowy Rok Astronomii 2009

Podbój Polskich Planetariów. Etap 3. Długo debatowaliśmy gdzie jedziemy. Stanęło na planetariach na Pomorzu. Plan był prosty (jak zwykle zresztą): wyruszamy z Wrocławia, podbijamy Szczecin i Gdynię. Piękne miasta. Portowe. Pełnia marynarskiej atmosfery! W piątek, 13 czerwca 2008 (przed godziną piątą rano!), padła komenda: CAŁA NAPRZÓD.

Kiedy rum zaszumi w głowie,
Cały świat nabiera treści,
Wtedy chętnie słucha człowiek
Morskich opowieści.

Szkoły morskie w Szczecinie i Gdyni zostały w latach siedemdziesiątych wyposażone w doskonałe narzędzia do szkolenia przyszłych marynarzy: planetaria ZKP 1 produkcji zakładów Zeissa w ówczesnej NRD. Rzutniki są małe, ale zaskakująco dużo potrafią. Przekonaliśmy się o tym już w Planetarium Akademii Morskiej w Szczecinie. Niewielka sala dydaktyczna, ukryta w rogu korytarza Instytutu Nawigacji Morskiej. Może i wygląda niepozornie, jest to jednak najprawdziwsze planetarium. Kopuła wyłożona białą tkaniną, dokoła studenckie ławki ze stolikami i czarny rzutnik pośrodku. Salę przygotowano do oswajania przyszłych nawigatorów statków z widokiem nocnego nieba. Rzadko wykorzystywana jest do innych celów.

Podbój Polskich Planetariów — etap 3

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Niestety wiele urządzeń ze standardowego wyposażenia aparatury nie działa: nie widać Drogi Mlecznej, ani żadnej z planet. Gwiazdy jednak świecą. Odwzorowanie gwiazd jest tutaj bardzo ładne. Szczecińską aparaturą steruje się z małego pulpiciku umieszczonego po prostu przy rzutniku. Ciekawie odbywa się zmiana szerokości geograficznej — wysokość bieguna niebieskiego zmieniamy ręcznie, za pomocą korby — to tak jakbyśmy po Ziemi poruszali się na północ (biegun wędruje wyżej) albo na południe: północny biegun nieba zniża się do horyzontu. Jako uczestnicy Podboju Polskich Planetariów pierwszy raz mieliśmy okazję widzieć najmniejsze planetarium sygnowane znakiem Zeissa. Przyznam, że sam byłem mile zaskoczony prostotą budowy i obsługi tego sympatycznego rzutnika. Pomimo braku niektórych elementów szczecińskie planetarium działa dobrze, a gwiazdy pod sztucznym niebem są z całą pewnością wyraźniejsze niż te obserwowane nad portowo-stoczniową aglomeracją.

Kto chce, to niechaj słucha,
Kto nie chce, niech nie słucha,
Jak balsam są dla ucha
Morskie opowieści.

W planetarium, poza standardowymi oględzinami aparatury i serią pamiątkowych fotografii, mieliśmy okazję porozmawiać z Człowiekiem Morza. Naszym przewodnikiem był bowiem kapitan Remigiusz Dzikowski. Pan Kapitan opowiadał o tradycyjnych metodach morskiej nawigacji, nowoczesnych urządzeniach dostępnych na statkach, a także o wielkich portach, szybkich statkach i… piratach. Słuchaliśmy z dużą ciekawością i ogromną radością.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Pogoda w Szczecinie była prawie sztormowa. Padało, wiało i było zimno. Trwały Dni Morza, ale my jednk z uciech towarzyszących świętu miasta nie skorzystaliśmy. Zwiedziliśmy Muzeum Narodowe oraz wieżę Zamku Książąt Pomorskich. Wewnątrz tej wieży zainstalowano wahadło Foucaulta. Jako wieloletni uczestnicy fromborskich "Wakacji w planetarium" lubimy czasem popatrzeć na inne niż fromborskie instalacje tego przyrządu do obserwacji ruchu wirowego Ziemi. Panorama centrum Szczecina ze szczytu wieży jest zresztą na tyle różnorodna, że wejście na wysoki punkt widokowy okazało się niezwykle interesujące. Wieczór i noc spędziliśmy w hotelu robotniczym w pobliżu stoczni. Przyznam, że było to dość ciekawe przeżycie…

Kto chce, to niechaj wierzy,
Kto nie chce, niech nie wierzy,
Nam na tym nie zależy,
Więc wypijmy jeszcze.

Pobudka znowu przed piątą, podróż wzdłuż polskiego wybrzeża i… w radosnym nastroju dotarliśmy do Gdyni. Była już sobota, 14 czerwca, około godziny 10. Na gdyńskim dworcu odbywały się Dni Infrastruktury Kolejowej. Korzystając z uciech, jakie dać może zwiedzanie lokomotyw wskoczyliśmy do elektrowozu EU-07, a potem do kultowego "Gagarina". Nasza radość pełna była dopiero wtedy, gdy zwiedziliśmy urządzenie o nazwie "czołg kolejowy" — to specjalny pojazd gąsienicowy służący do oczyszczania torowiska ze skutków katastrof kolejowych. Obiekt ten zbudowany jest na podwoziu prawdziwego czołgu i praktycznie tak wygląda: zamiast lufy ma jednak wysięgnik dźwigu, a po torach jeździ przytwierdzony do kolejowego wagonu.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale Morskim opowieściom.

Z dworca udaliśmy się na Skwer Kościuszki, gdzie wcinające się w wody Zatoki Gdańskiej molo otoczono różnorakimi atrakcjami turystycznymi. Jest tutaj także planetarium. Ośmiometrowa kopuła jest trochę ukryta i nie wyróżnia się na skwerze tak jak Silver Screen, czy Błyskawica. Samo planetarium jest jednak czynne dla publiczności, a Akademia Morska zaprasza na kolejne prelekcje. W tym miejscu podkreślę fakt, że planetaria Akademii Morskich w Szczecinie oraz w Gdyni posiadają tego samego patrona: Kapitana Antoniego Ledóchowskiego. To filar polskiej astronawigacji jeszcze z czasów Szkoły Morskiej w Tczewie (powołanej w roku 1920, przeniesionej później do nowowybudowanej Gdyni).

Łajba to jest morski statek,
Sztorm to wiatr, co dmucha z gestem,
Cierpi kraj na niedostatek
Morskich opowieści.

Sztuczny nieboskłon nad Zatoką Gdańską zachwycił nas — podobnie zresztą jak szczecińskie niebo. Rzutnik centralny jest przecież tego samego typu. W Gdyni wyświetlić można dodatkowo Słońce, a cała aparatura sterowana jest ze specjalnego pulpitu — podobnego do znanych sterowni z większych instalacji. Widać, że wszystko jest w dobrych rękach. Turyści oglądają seanse, a w holu mogą poznać tradycyjne metody nawigacji morskiej. Seanse są realizowane według harmonogramu, ale nie są nagrane. Polegają na prelekcji prowadzącego. Po gwiezdnym kinie oprowadzał nas emerytowany kapitan, przewodnik turystyczny po Trójmieście, pan Aleksander Juniewicz. Widzieliśmy niebo nad Polską, przenieśliśmy się na równik, antypody oraz na biegun północny. Wszystko przy ciekawych dygresjach na temat życia wilków morskich w kubryku gdzieś między zwrotnikami. Mogliśmy zobaczyć panoramę Trójmiasta z wód Zatoki Gdańskiej i posłuchać o wykorzystaniu tradycyjnych metod nawigacji w sytuacji, gdy GPS odmawia posłuszeństwa.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Spotkaliśmy się także z szefem planetarium panem Markiem Szczepańskim, potem zwiedziliśmy Akwarium z okazami ryb z całego świata, obeszliśmy Skwer Kościuszki i pojechaliśmy szukać naszego miejsca noclegowego. Okazało się to sprawą nad wyraz trudną. Schroniska w Gdyni opanowane zostały przez dziesiątki szkolnych wycieczek z całego kraju. Podobnie zresztą było w Gdańsku. Tutaj jednak udało nam się zarezerwować pewien pensjonat. Był on jednak tak ukryty, że ponad godzinę szukaliśmy ulicy Zawodzie wraz z miejscem naszego upragnionego wypoczynku. Udało się! Łyk piwa, chwila rozmowy i… zasłużony odpoczynek.

Pływał raz marynarz, który
Żywił się wyłącznie pieprzem,
Sypał pieprz do konfitury
I do zupy mlecznej.

W niedzielę (15 czerwca) spaliśmy najdłużej. Chyba do siódmej. Po pobudce i spakowaniu (akurat ten element naszej podróżniczej rzeczywistości opanowany mamy — dzięki częstym imprezom — do perfekcji) wróciliśmy do Gdyni. Na Oksywiu odszukaliśmy kompleks Akademii Marynarki Wojennej. Przed wejściem do tego wojskowego obiektu powitał nas kmdr ppor. Dariusz Żołnieruk. Dzięki jego uprzejmości udało nam się wejść na teren Akademii i zwiedzić to wojskowe planetarium. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w najbardziej niedostępnym z dotychczas odwiedzanych przez nas miejsc, odnaleźliśmy wspaniałą salę do nauki nawigacji morskiej oraz doskonale wyposażone planetarium. Zachwyciły nas przyrządy nawigacyjne: chronometry, sekstant, globus. Popijając kawę, poznaliśmy podstawy trudnej sztuki nawigacji na morzu. Planetarium na Oksywiu jest naprawdę w świetnej formie. ZKP 1 jest w pełni wyposażone i całkowicie sprawne. Gwiazdy świecą jak wszędzie, ale jest Słońce, jest też Droga Mleczna i planety. Ustawia się je w dość ciekawy, ręczny sposób, ale wyglądają elegancko. Sterowanie aparaturą — podobnie jak na Skwerze Kościuszki — z ulepszonego pulpitu (nie trzeba stać przy aparaturze, ani kręcić korbą dla zmiany szerokości geograficznej). W planetarium Akademii Marynarki Wojennej jest całkiem niezłe nagłośnienie, można więc w trakcie luźnej prelekcji słuchać muzyki. W pomieszczeniu działa także klimatyzacja. Są oczywiście — jak na salę wykładową przystało — możliwości rzutowania slajdów i folii prezentacyjnych. W najbliższej przyszłości znajdzie się pod kopułą także rzutnik multimedialny.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Wszystkie planetaria 3. etapu to formalnie laboratoria do nauki nawigacji morskiej. Kształcą się tutaj studenci — przyszli marynarze statków bander handlowych i wojennych. W planetarium Akademii Marynarki Wojennej prowadzona jest także — w miarę możliwości — działalność popularyzatorska. Z radością wysłuchaliśmy relacji z częściowego zaćmienia Słońca w marcu 2006. Kilkaset żądnych wiedzy mieszkańców Trójmiasta zebrało się wtedy na parkingu Akademii, aby oglądać to niecodzienne zjawisko. Według słów organizatorów — oni sami byli zaskoczeni "popytem" na tego rodzaju imprezy.

Może ktoś się bardzo zżymał,
Mówiąc, że to zdrożne wieści,
Ale to jest właśnie klimat
Morskich opowieści.

Należy podkreślić, że planetarium na Oksywiu zachwyciło nas w 100%. Pożegnaliśmy się z tym — wydawałoby się — niedostępnym i zapomnianym planetarium i, odprowadzani przez miłośniczkę astronomii Edytę, wróciliśmy do centrum Gdyni na posiłek. Później zwiedziliśmy Sopot i wsiedliśmy do pociągu, którym nocną trasą wróciliśmy do Wrocławia.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

W ciągu trzech dni, w sumie w pięcioosobowej ekipie, odwiedziliśmy trzy planetaria. Wszystkie wyposażone w tę samą aparaturę. Każda instytucja należy do którejś ze szkół morskich, a planetaria są w różnym stadium rozwoju. Każde na swój sposób utożsamia się z ideą "kawałka nieba dla każdego". Dziękujemy i pozdrawiamy wszystkich, dzięki którym mogliśmy zobaczyć nadmorskie gwiezdne kina i wysłuchać niezmiernie ciekawych morskich opowieści.

Przed nami kolejne wyprawy. Następne etapy Podboju — inicjatywy, która pozwala nam na wewnętrzną integrację, oderwanie od codzienności oraz wreszcie: ogarnięcie różnorodności gwiezdnych teatrów. Dotychczas odwiedziliśmy już 9 obiektów w różnych częściach kraju: na północy, południu i zachodzie. Już niedługo następne planetaria, inne miejsca, różne systemy, nowe znajomości…


Śródtytuły stanowi polski tekst szanty Morskie opowieści, słowa: Jan Kasprowy

[ Strona główna | Podbój Polskich Planetariów | Planetaria | Informacje techniczne | Nowości | Mapa strony | PGP ]

Ostatnia aktualizacja: 19 sierpnia 2008


© 1999–2018 by Tomasz Lewicki

Dobra strona!

Creative Commons Spam Poison Valid XHTML Valid CSS2 Kubuntu PageRank