Wahadło Foucaulta w Krakowie — relacja naocznego świadka :)
Poniższy opis został nadesłany przez Danę. Dziękuję!
Udało się :-)
Podróż do krakowskiego wahadła była podróżą z niepewnościa w tle. Do
samego końca, a raczej początku pokazu nie było wiadomo czy go
obejrzymy.
Jak to zwykle bywa wycieczka z planowanym zwiedzaniem, z napiętym czasem
pobytu nie może obejść się bez widma planu "B", plan ten przewidywał,
iż w razie czego (czyli wycieczki w inny dzień niż w czwartek, korków na
drodze, kolejek pod wawelskimi kasami, kiepskiej synchronizacji zwiedzania
tego i tego i tego też… no cóż plan B zakładał ewentualne zaniechanie
oglądania pokazu wahadła.
W czwartek, pod Wawelem wiele wskazywało, że jednak się uda. Pomimo
objazdów na trasie, pomimo sporej kolejki do wawelskich kas, pomimo zimna
(czy to na pewno był sierpniowy dzień?) plan zaczynał się realizować na
korzyść wizyty w kościele Św. Piotra i Pawła. Pół godziny przed czasem
wchodzimy do kościoła, a tu kobieta, która sprzedaje bilety mówi nam, że
nie wiadomo, nie wiadomo… wiecie Państwo, korki na drodze, był jakiś
wypadek, nie można przejechać, nie wiadomo czy zdąży.
Pomiędzy ławkami przemknęło widmo… nie mogliśmy czekać na inną
godzinę pokazu, w grę wchodziła tylko 10:00, na 11:00 kupiliśmy bilety na
Wawel.
Spokojnie i niecierpliwie (a jednak można połączyć te dwa odczucia)
czekaliśmy w kościele. Wypatrzyliśmy — linę! Jest. A więc to jednak
tutaj, tak blisko!
Przed samą dziesiątą zjawił się Pan Adam Michalec. Ustawił co trzeba,
zaczęliśmy chyba kilka minut po dziesiątej.
Reakcja dorosłych — każdy z nas powiedział po pokazie krótko: rewelacja.
Opowieść pana Adama nas zauroczyła. Młodzież jednak okazała się za
młoda, dwanaście, czternaście lat to widać za mało. My, dorosli
siedzieliśmy podczas całego wykładu z otwartymi ustami. Wykład trwał
ponad pół godziny, potem zaczął się pokaz i cały czas podczas pokazu
nadal pan Adam opowiadał. Opowiadał nam nie tylko o o Koperniku i o
Foucault. Sam pokaz bez tej opowieści nie byłby dla nas, laików tak
interesujący. Ale wszystko razem, atmosfera starego kościoła :-) (zwróć
uwagę — pokaz w kościele, a przeciez to Kościół tak długo mówił NIE),
barwna, ciekawa, nietuzinkowa opowieść i pokaz — jednak się kręci!
Już po cichu, po powrocie do domu zaczęłam myśleć o odwiedzeniu
wszystkich wahadł, które są dostępne w Polsce, tak jak kiedyś
zapragnęłam dotrzeć do wszystkich latarni morskich polskiego wybrzeża.
Pod koniec pokazu musieliśmy wyjść. Wawel czekał, wejście o 11:00. A pan
Adam pewnie jeszcze kilka ciekawych zdań uczestnikom powiedział na
zakończenie. Cóż pozostało? Może go jeszcze kiedyś odwiedzimy? Jego i
krakowskie wahadło.
To są moje najlepsze wspomnienia z tegorocznych wakacji. Gdy ostatnio dzieci
pytały mnie co najbardziej podobało mi się w ZOO, moja odpowiedź była
krótka, najbardziej podobało mi się wahadło w Krakowie. Z całych
wakacji.
Wiesz ten pokaz to była taka perełka. Nieczęsto się to zdarza. To
zasługa Pana Adama.
[ Zasada działania
wahadła | Wzgórze Katedralne we Fromborku |
Frombork ]
[ Strona główna | Informacje techniczne | Nowości | Mapa strony | PGP
]
Ostatnia aktualizacja: 9 września 2005
© 1999–2018 by Tomasz Lewicki