Planetarium

Fromborskie planetarium mieści się, jak napisałem wcześniej, w przyziemiu Wieży Radziejowskiego, a ściślej mówiąc w jego najstarszej części — tzw. oktogonie. Obok przeszklonej kasy wchodzimy do środka. Zwróćmy uwagę na rysunek na suficie — przedstawia on model Układu Słonecznego. W gablotach wystawione są meteoryty — warto dokładnie je obejrzeć. Potem po schodach wchodzimy do okrągłej sali projekcyjnej (średnica 8 metrów, 80 miejsc). Te niby korytarze po lewej stronie od wejścia i za pulpitem sterowniczym, a także ten, którym wchodziliśmy po schodach, to w rzeczywistości okna w grubym na kilka (do ośmiu) metrów murze oktogonu. Najlepiej usiąść po prawej stronie, patrząc od wejścia. Proszę zaufać osobie, która będzie pokazywać miejsce — ona naprawdę wie, co robi :) Uwagę przyciąga stojąca pośrodku sali aparatura, tzw. projektor główny (zdjęcie), wyświetlający gwiazdy na kopule. Po kilkunastu minutach zaczyna się seans. Zależnie od tego, na jaki trafimy, możemy ujrzeć projektor w różnym zastosowaniu. Urządzenie potrafi też rzutować Słońce, Księżyc i planety. Inne projektory, ustawione obok pulpitu, za którym zasiada prowadzący seans, pokazują m. in. kometę, meteory, Układ Słoneczny, Jowisza i jego cztery największe księżyce. Poza tym wyświetlane są slajdy. Głos i muzyka — najczęściej elektroniczna, jako że w bardzo naturalny sposób odpowiada panującej podczas seansu atmosferze — są odtwarzane z Mini Disc-ów, zaś ruchem nieba prowadzący steruje ręcznie. Niedawno muzeum zakupiło dla planetarium odtwarzacz DVD i projektor wideo, które z pewnością znacznie uatrakcyjnią i tak już bardzo dobry repertuar fromborskiej placówki. Z takim wyposażeniem planetarium we Fromborku należy — obok toruńskiego — do najnowocześniejszych w Polsce.

Nie musimy martwić się o brak miejsc — na pewno uda nam się wejść na któryś z seansów. W sezonie może się odbyć nawet 11 seansów dziennie, a poza sezonem — 4. Poza tym planetarium we Fromborku jest czynne przez cały rok (oczywiście oprócz świąt).

Pamiętajmy jeszcze o kilku ważnych rzeczach. Po pierwsze: podczas seansu obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć z lampą błyskową i filmowania kamerą wideo — nawet bez lampy! Dlaczego? Wyobraźmy sobie, że panuje całkowita ciemność, a nagle w niewielkim pomieszczeniu o białym suficie (kopuła jest biała) błyska silne, ostre światło lampy. Przez co najmniej kilka sekund wszyscy — łącznie z prowadzącym — są całkowicie oślepieni. Pamiętajmy, że głos jest nadal odtwarzany, ale prowadzący nie widzi nieba, nie może zatem nadążyć z prowadzeniem aparatury za nagranym głosem. Nie utrudniajmy mu pracy! Czasem prowadzącemu uda się usłyszeć charakterystyczny dźwięk ładowanego kondensatora lampy i w porę ostrzeże niedoszłego fotografa. Podobnie jest z kontrolką kamery. A tak na marginesie: na takim zdjęciu i tak nie będzie widać gwiazd ani innych obiektów, a tylko samą kopułę. W dodatku fotografia prawdopodobnie będzie prześwietlona. Jeśli chcemy mieć ciekawe zdjęcie astronomiczne, rozejrzyjmy się dokładnie w ofercie kasy przy wejściu — na pewno uda się wybrać coś interesującego. A jeśli koniecznie chcemy sfotografować wnętrze sali, zróbmy to po seansie, pytając wcześniej prowadzącego o zgodę. Na pewno pozwoli.

Po drugie: małe dzieci. Przy wejściu wisi uwaga, by nie wprowadzać na seans dzieci poniżej 7 roku życia. Wielu rodziców oburza się i pyta o powód. Przyczyn jest kilka. Pierwsza z nich jest taka, że zazwyczaj dziecko uważa na seansie tylko przez pierwsze kilka minut, a potem zaczyna się nudzić. Kręci się, wierci na fotelu, szepcze do mamy bądź taty i po prostu przeszkadza innym w oglądaniu. Czasem trzeba takiego malca wyprowadzić i wtedy dopiero zaczyna się heca. Pół biedy, jeśli dziecko siedzi blisko wejścia — można wówczas wyjść w miarę cicho. Ale jeśli ktoś siedzi bardziej w środku — wtedy trudno. Trzeba wytrzymać do końca. Powód drugi jest taki, że niektóre dzieci są zdezorientowane nagle zapadającą ciemnością i zaczynają się bać. Czasem płaczą, narzekają i je także trzeba wyprowadzić. Pomoże w tym obsługa, która najczęściej jest na seansie i pokazuje wchodzącym miejsca, na których mogą usiąść. Ja też czasem wykonuję tę robotę :) Powód kolejny: niektóre małe dzieci widząc szybko obracające się niebo zaczynają źle się czuć, czasem wymiotują. Rodzice dokonują cudów, żeby swe pociechy od tego powstrzymać, ale najczęściej bez powodzenia. I takie dzieci też muszą opuścić salę. Zdarzyło mi się raz sprzątać po ciemku, podczas seansu, po takim maluchu. Nic przyjemnego ;) Chyba dosyć tych wyjaśnień? A, i jeszcze coś: nie spóźniajmy się na seans, bo obsługa może nam — i słusznie — odmówić wejścia na salę. Nie dostaniemy wtedy zwrotu pieniędzy za bilet.

Po trzecie: wszędobylskie telefony komórkowe. Dopóki na szczycie Wieży Radziejowskiego nie zainstalowano przekaźnika telefonii komórkowej, problem praktycznie nie istniał. Po prostu sygnał nie mógł się przebić przez gruby, ceglany mur i telefony milczały. Od pewnego czasu sygnał jednak dochodzi i czasem odzywa się irytujący dzwonek albo idiotyczna muzyczka. Wyłączmy nasze cudowne urządzenie na te pół godziny trwania seansu!

Mam nadzieję, że nikogo nie odstraszyłem od wizyty w planetarium? Naprawdę warto! Zapraszam również na specjalną stronę poświęconą polskim planetariom, a w nim opis finałowego etapu, który odbył się właśnie we Fromborku.

[ Wzgórze Katedralne | Frombork | Planetaria]

[ Strona główna | Informacje techniczne | Nowości | Mapa strony | PGP ]

Ostatnia aktualizacja: 8 stycznia 2001


© 1999–2018 by Tomasz Lewicki

Dobra strona!

Creative Commons Spam Poison Valid XHTML Valid CSS2 Kubuntu PageRank