Ekspedycja zaćmieniowa na Węgry
Pomysł zorganizowania wyprawy na całkowite zaćmienie Słońca
do jednego z krajów europejskich, przez które przebiegać będzie pas
całkowitości 11 sierpnia br. powstał podczas wakacji w 1998 roku we
Fromborku. Na październikowym walnym zjeździe Towarzystwa Przyjaciół
Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego we Fromborku "Pulsar"
w tym samym roku ustaliliśmy wstępnie podział zadań. Współorganizatorem
wyjazdu było Studenckie Koło Naukowe Astronomii, działające przy Instytucie
Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego, do którego należałem jako student.
Zaczęło się — jak zwykle — od dyskusji nad sprawami finansowymi: ile to
będzie kosztować, za ile da się wynająć autobus (nie chcieliśmy jechać z
firmą turystyczną), jakich sponsorów szukać… Wtedy nie wiedzieliśmy, że
całą kasę będziemy musieli wyłożyć z własnych kieszeni. Niestety, nie pomogły
wyrazy poparcia (wszystkie w formie pisemnej!) prof. Aleksandra Wolszczana
(dla tych, którzy nie wiedzą, kim jest profesor, wyjaśniam, że jest
to człowiek, który odkrył pierwszy układ planetarny wokół innej gwiazdy -
pulsara PSR 1257+12; dyrektora Centrum Astronomii Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika w Toruniu w roku 1999), prof. Mikołaja Jerzykiewicza (kierownika
Zakładu Astrofizyki Instytutu Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego w roku
1999), prof. Andrzeja Kusa (kierownika Katedry Radioastronomii Centrum
Astronomii UMK w Toruniu w roku 1999) oraz Fundacji im. Mikołaja Kopernika we
Fromborku. Wszystkim naszym "protektorom" serdecznie dziękuję w imieniu
własnym i kolegów.
Teraz coś o samym wyjeździe. Dokąd pojechaliśmy? Otóż nasz wybór padł na
duże węgierskie miasto Szeged, położone ok. 150 km na południowy wschód od
Budapesztu; niedaleko granicy z Rumunią z jednej, a Jugosławią z drugiej
strony. Dostaliśmy się tam przez Słowację. Czas trwania fazy całkowitej był w
Szeged zaledwie o 1 sekundę krótszy od czasu trwania całkowitości w
miejscowości Rimnicu — Vilcea w Rumunii (gdzie zaćmienie było najdłuższe — 2
minuty 23 sekundy). Kolejnym faktem przemawiającym za tym, by pojechać
właśnie do Szeged, były długoletnie opracowania prognoz pogody — szanse
zobaczenia zaćmienia sięgały tam 60%, podczas gdy np. w Paryżu wynosiły mniej
niż 50%, a w Wiedniu były bliskie 50%. Najlepsze warunki panowały w Turcji
(ok. 90%), ale po pierwsze: trochę to daleko (a co za tym idzie — drogo), po
drugie — faza całkowitości trwała tam o kilkanaście sekund krócej niż na
Węgrzech, po trzecie — Turcja nie należała wówczas do najbezpieczniejszych
miejsc na świecie. Na Węgrzech chcieliśmy dodatkowo zwiedzić Budapeszt (także
pod kątem astronomii, ale nie tylko — mieliśmy zamiar spróbować słynnego
tokaja…). Wynajęty autobus dał nam dużą swobodę poruszania się.
Zamierzaliśmy zabrać ze sobą sprzęt obserwacyjny (głównie… zaciemnione
szkło) oraz oczywiście fotograficzny. Wiele osób deklarowało, że nie ma
zamiaru robić zdjęć, a tylko podziwiać wspaniały spektakl, jaki miała odegrać
dla nas Natura. Ja w każdym razie zabrałem dwa aparaty fotograficzne (Zenit
12S oraz Zenit E) z teleobiektywem Tair 3S (f=300 mm) oraz obiektywem
standardowym Helios (f=58 mm).
[ Opis
wyprawy | Zdjęcia
zaćmienia | Sposoby
obserwacji zaćmień Słońca | Zaćmienia w
teorii ]
[ Strona główna | Informacje techniczne | Nowości | Mapa strony | PGP
]
Ostatnia aktualizacja: 4 stycznia 2003
© 1999–2018 by Tomasz Lewicki